Moja ulubiona powieść: „Tajemna historia” Donny Tartt

Kiedyś już czytałam tę książkę i patrząc na gruby tom wznowiony w 2015 roku przez Znak, miałam przed oczami tamtą okładkę. Grecki posąg z zasłoniętymi czarną opaską oczyma. Zbyt oczywiste, zbyt dosłownie sugerujące czytelnikowi, z czym będzie miał do czynienia – że chodzi o winę i precyzyjnie wymierzoną karę.

Wówczas – a byłam zaledwie trochę starsza od bohaterów – ta książka nie zrobiła na mnie jakiegoś kolosalnego wrażenia. Nie uległam poetyce opisu, magii ulotnie opisanych niezwykłych sytuacji, dialogom naśladującym antyczne metrum. Nie mam pojęcia, dlaczego się tak stało. Może w szeregu ówczesnych lektur „Tajemna historia” nie wyróżniła się tak jak powinna. Niech to pozostanie moją tajemną historią, opowiedzmy więc o wrażeniach z powtórnej lektury.

Akcja powieści Tartt toczy się w koledżu w Vermont. Nie jest to uczelnia prestiżowa, żadna tam Ivy League, absolutnie nie. Po prostu – luksusowa placówka dla zamożnych. Ładny folder mami głównego bohatera Richarda Papena, który nienawidzi swej rodziny (ojciec pracownik stacji benzynowej, matka gospodyni domowa i sekretarka) oraz prowincjonalnego miasteczka w Kalifornii, ale nie tej z hollywoodzkich filmów. Papen chce się wyrwać. Ulotkę reklamową z Hampden nosi ze sobą ponad rok zanim zdecyduje się w końcu tam napisać. Campus zachwyca go – po raz pierwszy widzi brzozy i niewiarygodny górski zachód słońca, podobają mu się drewniane budynki akademików i pokój jaki otrzymał, z mansardowym oknem. Ulega magii tego miejsca i pragnie stać się kimś innym – dołączyć do elitarnego kursu Juliana Morrowa. Wykłada on filologię klasyczną (starożytną grekę) tylko pięciorgu studentom: erudycie Henry’emu, wyniosłemu i bogatemu Francisowi, lubiącemu balować Bunny’emu i ekscentrycznym bliźniętom Camillii i Charles’owi. Trudno się jest dostać na te zajęcia, ale Richardowi w końcu się to udaje. Wkupienie się w łaski grupy nie jest łatwe, a cena za to musi być wysoka. Czy Richard jest gotów tę cenę zapłacić? Oto jest pytanie, niczym z greckiej tragedii.

Od pierwszych stron książki wiemy, kto zginie i kto zabił. To żadne zaskoczenie, niczym z filmów z porucznikiem Colombo (tak zresztą mówi do Richarda jedna z jego koleżanek z akademika, gdy chłopak zbyt intensywnie ją o coś wypytuje). Ważne jest co innego – dlaczego zginął? Kolejne karty powieści odkrywają skomplikowaną sieć tajemnic wiążącą uczestników kursu greki. Każdy jest indywidualnością, z indywidualną skazą. Ktoś z nich uważa się dodatkowo za architekta wszystkich działań, wydaje mu się, że pociąga za sznurki niczym władca marionetek. Wiele pojawia się w tej książce greckich słów i cytatów, ale tego najważniejszego określenia nie ma. Hybris – pycha, za którą karzą bogowie. Bo „Tajemna historia” to grecka tragedia. Mamy więc wyrazistych bohaterów, winę tragiczną, czyli hamatrię (zwłaszcza dotyczy to błąkającego się po omacku w gąszczu podejrzeń Richarda) i nieuniknioną katastrofę, jest nawet coś w rodzaju katharsis, czyli oczyszczenia. Są pierwotne ekstatyczne kulty, skomplikowane i występne układy erotyczno-towarzyskie i długie dialogi w stylu platońskim. Ale najważniejsza jest pycha – przekonanie, że można się poważyć na wszystko i póki nie odezwie się sumienie, nie ponosić najmniejszych konsekwencji swego czynu. No, a gdy ono się już odezwie – zniszczy wszystko jak trzęsienie ziemi.

Książkę Tartt porównywano z dziełami Tołstoja i Dostojewskiego – sama autorka podsuwa w tekście takie tropy. Mnie kojarzyła się z „Lolitą” Nabokova i „Władcą much” Goldinga. Młodość nie jest tak niewinna i nieskalana jak nam się wydaje. Błędy młodości mogą nie być zwykłymi potknięciami, a zaważyć na całym życiu.

Jest taki film Kubricka „Oczy szeroko zamknięte” (na podstawie noweli A. Schnitzlera z 1931 r.), w którym bohater uświadamia sobie, że w pewnych sytuacjach każda decyzja, którą się podejmie jest zła. Grana przez Toma Cruise’a postać jest zafascynowana przypadkowo ujawnioną tajemnicą, dziwnym kultem, odkrytym na skutek zbiegu okoliczności na przyjęciu; podąża za tym sekretem tak długo, że w pewnym momencie nie może się już cofnąć z drogi, wiodącej go ku zagładzie. Podobnie jest w przypadku bohaterów „Tajemnej historii”. Są młodzi, bardzo inteligentni, odważni i gardzą światem. Nic ich nie może powstrzymać, nic nie jest dla nich wystarczająco dobre. Łamią każdą zasadę: piją na umór i narkotyzują się, recytują greckie wiersze i trwają w izolacji od zewnętrznego świata. Stanowią coś w rodzaju hermetycznego zakonu, grupy, która ufa jedynie sobie. Ponieważ jednak mamy do czynienia z mocnymi osobowościami, wszyscy są jednocześnie bardzo podejrzliwi. Doprowadza to to do dziwnej schizofrenii i rozdwojenia. Piękno jest okrutne – mówi Morrow. Nasi bohaterowie są piękni. I niebezpiecznie okrutni.

„Tajemna historia” uwodzi. Tak jak bohaterów uwiódł jeden z nich, wmawiając im, że mogą się ważyć się na wszystko. Mogą równać się z bogami i pierwotną naturą. Pycha jednakże zawsze prowadzi do katastrofy, ale tej lekcji z greckiej literatury Richard Papen i jego koledzy zdali się nie przerobić.